*Madeleine*
- Wstawaj, młoda! - ktoś przygniótł mnie ciężarem swojego ciała. Przetarłam oczy i zobaczyłam leżącego na mnie Harry'ego.
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytałam, próbując zrzucić go na ziemię, ale nie udało mi się to.
- Przyjechałem pogratulować twojej siostrze; jakbyś zapomniała, to wczoraj się zaręczyła.
Wywróciłam oczami. Co za bzdura, oczywiście, że pamiętam.
- To wciąż nie wyjaśnia, czemu przylazłeś do mojej sypialni. - sturlał się ze śmiechem na podłogę.
Zupełnie jakbym powiedziała coś mega śmiesznego. Ha, ha, ha.
- Zapomniałem, że ciebie nie wolno budzić. Ale skoro już powróciłaś do świata żywych, to wstawaj! - ściągnął ze mnie kołdrę, pozostawiając mnie zwiniętą na łóżku. I wyszedł ze śmiechem.
Podniosłam się z materaca - i tak już nie zasnę.
Ubrałam czarne poprzecierane jeansy i bluzę adidasa. Włosy złapałam w wysokiego kucyka i zrobiłam delikatny makijaż.
- Cześć, Maddie! - Leslie uściskała mnie na powitanie. Wszyscy siedzieli w salonie i prowadzili ożywioną dyskusję na temat wesela i przyjęcia. Oni wszyscy marzyli o małżeństwie, domu, dzieciach. Moja przyszłość wciąż zależała od tego, czy będę wracać do przeszłości.
Stwierdziłam, że nie należy wciskać się pomiędzy dwie rozmawiające pary. I tak bym milczała.
Zamieniłam z nimi tylko kilka słów, po czym zaczęłam krzątać się po kuchni. Na blacie leżał telefon, który dręczył mnie od ostatniego naszego spotkania. Deja vu?
Cholera, musiałam to zrobić. Zerknęłam na gości. Byli pochłonięci rozmową.
Niepokój, niepewność i zdenerwowanie wkradły się do mojego umysłu.
Przeszukałam listę kontaktów i - o zgrozo - rzeczywiście znalazłam tam Zayna.
Nie zastanawiając się dłużej wcisnęłam zieloną słuchawkę. Nie było już odwrotu. Miałam okazję, by rozwiać swoje wątpliwości i pozbyć się dręczących mnie myśli. Teraz albo nigdy.
- Halo?
Zamarłam. To są jakieś chore żarty. Nie uwierzę.
- Harry? Co się stało? - był pewien, że to Harry. Może lepiej żeby tak zostało?
Rozłączyłam się. Stchórzyłam. A jak inaczej miałabym się zachować? To popieprzone, że po tak długim czasie słyszę głos swojego zmarłego ukochanego w słuchawce. Może to jakaś moja paranoja?
Usunęłam połączenie z historii.
Moje ciało drżało z przejęcia; nie mogłam się nawet ruszyć. Nogi odmawiały posłuszeństwa, a wojska łez prawie przejęły moją twarz. Musiałam jak najszybciej zniknąć i ukryć to, co odkryłam.
Po kilku godzinach Leslie i Harry wyszli - tłumaczyli, że dzisiaj jadą w odwiedziny do jej rodziców.
I dobrze, bo nie miałam siły udawać.
Co się właściwie dzisiaj stało?
*Harry*
- Po co wcześniej dzwoniłeś? - usłyszałem w słuchawce.
- Ja? Nie dzwoniłem do ciebie, pomyliło ci się...
- Koło piętnastej, na pewno nic mi się nie pomyliło.
- Byłem u Kate, a mój telefon leżał w kuchni. Kręciła się tam jedynie Maddie, która chyba nawet nie wiedziała, że tam leży. Nie wiem co się stało, w każdym razie nie mam do ciebie żadnej sprawy. Muszę kończyć, jadę do przyszłych teściów. Nara, stary.
To będzie długi wieczór. Proszę, żebym chociaż nie siedział głodny.
*Madeleine*
Wieczorem byłam już w stanie zejść na dół. Kolejny raz wmówiłam sobie, że to tylko jakaś pomyłka. Najlepiej będzie, jeśli zapomnę o tym telefonie. Znów.
- Rozmawiałam z Alex'em. Bardzo chce tu przyjechać. - zaczęłam dość niepozornie.
- To świetnie! Niech przyjeżdża, chcę go poznać! - Kate podskoczyła na fotelu i uśmiechnęła się porozumiewawczo do Matt'a. Nie, wcale tego nie zauważyłam.
- A ja ewentualnie mogę go spławić jeśli okaże się debilem.
Skarciłam wzrokiem przyszłego szwagra.
- Debilem to ty jesteś. Nie mów tak o moim chłopaku.
- Jak dzieci... - westchnęła blondynka, po czym wróciła do przeglądania czasopism.
- To ja zadzwonię do niego, powiem...
- Ma być najpóźniej jutro; leć! - zaśmiał się brunet.
- Zgodzili się! Mało tego, powiedzieli, że masz być jutro, bo strasznie chcą cię poznać!
- Okej. Może jakoś zdążę. Dziękuję za cierpliwość. Wyślij mi adres sms'em i marsz do łóżka, bo jutro nie będziesz spać przez całą noc. - no cóż, nie zaprzeczę, że jest bardzo ale to bardzo zboczony. I przy tym taki słodki.
- Alex! Dobranoc, zboczeńcu.
- Powinnaś dodać "tylko i wyłącznie mój zboczeńcu", skarbie. Mam nadzieję, że ci się przyśnię...na przykład w bokserkach. I że ty mi się przyśnisz, najlepiej nago.
Z uśmiechem położyłam się do łóżka. Kiedy zasypiałam usłyszałam kilka stuknięć w okno.
W panice podbiegłam do szyby by spuścić roletę i zamknąć okno, ale moim oczom ukazały się brązowe oczy, wpatrujące się we mnie z wyczekiwaniem.
W prawdziwej miłości nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym, tylko o to, żeby rozłąka nic nie zmieniła.
________________________________________________________________________________
Jak wrażenia? ;3
Wybaczcie mi, że to robię. Widzę, że ciężko namówić was do zostawienia po sobie najmniejszego śladu, a brak komentarzy równoważy się z brakiem mojej chęci do pisania.
Naprawdę nie chciałam, ale dopóki przy tym rozdziale nie pojawi się pięć komentarzy - rozdziału nie będzie.
Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że zrozumiecie moją sytuację.
Dobrej nocy.
Dziewczyno swietnie piszesz nie przestawaj!! Czekam na następny z niecierpilowością
OdpowiedzUsuńPochłonęłam wszystkie rozdziały w 1,5 godziny. Opowiadanie jest świetne :) Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzukałam czegoś do poczytania i znalazłam-przeczytałam wszystko jednym tchem. ZAYN !! On żyje !! Teraz będę czatować na każdy nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział już sie nie mogę doczekać następnego...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial,bardzo mi sie podoba twoj styl . Pozdrawiam xyz
OdpowiedzUsuńO rany on jednak żyje !!! Tylko ciekawe dlaczego wmawiali jej, że on umarł ?
OdpowiedzUsuń