- Maddie.. - zaczął delikatnie, mrużąc oczy by zatrzymać wilgoć. Dokładnie lustrował jej twarz, całą swoją uwagę skupiając na zmęczonych, zatroskanych oczach. Kiedyś było w nich pełno życia, chociaż i teraz tliły się w nich pozostałości po gorącym płomieniu, pojawiającym się tylko przy nim. Zniszczył ją; doszczętnie zniszczył szczęśliwą dziewczynę, zabrał ją ze sobą, pozostawiając tylko pustą, marną kobietę, opłakującą swój marny żywot. Przychodził i codziennie zabierał jej cząstkę tylko dla siebie, mimo, że znał zakończenie.
Czyż istnieje szczęśliwe zakończenie dla człowieka zagubionego we własnych długach i uzależnieniach i istoty delikatnej jak rozkwitający kwiat?
Dziewczyna pobladła na widok Zayna. A przecież od dwóch lat wyobrażała sobie tą chwilę, pragnęła jej całym sercem, chciała go zobaczyć. Marzyła, że pewnego dnia wejdzie do niej przez okno, a jego śmierć okaże się tylko koszmarem. Że opuszkami palców pogładzi jej policzek, założy jej włosy za ucho - powie, że będzie dobrze.
Ale teraz? Stał przed nią, a ona nie mogła się ruszyć. Kochała go i nienawidziła jednocześnie. Chciała rzucić mu się na szyję i wyznać wszystkie myśli, które dręczyły ją każdego dnia. Chciała spoliczkować go i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzi.
Tymczasem milczała, a jak wiemy, milczenie jest najgorsze. Jej twarz była wyprana z jakichkolwiek emocji, a jego serce pękało na ten widok.
- Odejdź. Nie wiem, kim jesteś. - słowa uleciały mimowolnie z jej pełnych ust i zawisły gdzieś w powietrzu pomiędzy dwójką tak bliskich, a jednak dalekich sobie ludzi.
Oczy mulata ponownie rozbłysły i tym razem nie próbowały ukryć łez. Madeleine poczuła ukłucie w sercu i również pękła.
Malik, jak za dawnych czasów, wszedł do jej pokoju przez okno i zamknął dziewczynę w szczelnym uścisku.
- Dlaczego? Kurwa, dlaczego? Czym sobie zasłużyłam? - zapytała łamiącym się głosem, a uścisk w gardle nie pozwolił na więcej. Spojrzał na nią z żalem.
Czuł się winny. Obwiniał się za całe zło, które wtargnęło do życia bezinteresownej nastolatki, czyniąc ją wrakiem człowieka.
Zayn wiedział, że Madeleine znów kogoś pokochała. Wiedział, że to nadejdzie, ale i tak poczuł kolejny nóż w piersi. Musiał ją zobaczyć. Choćby ostatni raz zobaczyć swoją ukochaną, z którą nie mógł być.
- To nie twoja wina, tylko moja. Nigdy nie będę dla ciebie wystarczająco dobry, mała. Nigdy nie będę mógł dać ci szczęścia. - uśmiechnął się, widząc przed sobą uroczą brunetkę w białej sukni przed ołtarzem - wiesz o czym mówię. Tak miało być od początku. Widzisz, co z tobą zrobiłem? Oto dowód. Jestem najgorszym co cię w życiu spotkało i, cholera, wiem o tym. Po prostu musiałem cię zobaczyć. Ostatni raz pozwól mi tutaj być i obiecuję, nie zobaczysz mnie więcej. Wyjdziesz za Alexa, a ja pozostanę tylko cieniem przeszłości.
- Skąd wiesz o Alexie? - pociągnęła nosem. Analizowała wszystko, co usłyszała od bruneta i próbowała zrozumieć, jakoś przyswoić.
- Po prostu wiem. - westchnął, rozczarowany jej odpowiedzią, mimo, że nie spodziewał się niczego innego.
Ona miała prawo go nienawidzić.
Ale wciąż go kochała.
- Nie wiem, dlaczego to mówisz. Może i przy tobie nie byłam bezpieczna, ale byłam szczęśliwa. Kochałam cię, kretynie, a ty to spierdoliłeś. Gdybyś nie odszedł moglibyśmy być tym, czym byliśmy dwa lata temu, rozumiesz?! Wiesz, co ja czuję?! Nie masz pojęcia ile łez na ciebie wylałam, sukinsynu! Powinieneś był być wtedy przy mnie, a gdzie byłeś, kiedy ja byłam pewna, że leżysz dwa metry pod ziemią?! A teraz śmiesz mówić, że bez ciebie będzie lepiej?! Nie, kurwa, nie, nie, nie... - na zapłakaną twarz szybko wtargnął gniew. Wyrwała mu się i zaczęła uderzać drobnymi pięściami w jego tors.
Gdyby tylko wiedziała, że miłość wtargnie z buciorami w jej życie i rozedrze jej złamaną duszę na miliony kawałków, nigdy nie zbliżałaby się do pieprzonego Zayna Malika.
- Masz prawo mnie nienawidzić, wiem, że tak jest...błagam, nienawidź mnie, ale nigdy nie bądź wobec mnie obojętna. - odparł cicho, łapiąc jej ręce i przyciskając je do swoich warg.
- Nie potrafię cię nienawidzić, nigdy nie będę potrafiła. Wciąż cię kocham, idioto.
*Madeleine*
- Wciąż cię kocham, idioto. - gdy tylko te słowa
opuściły moje usta, na twarzy Zayn pojawił się cień uśmiechu - niestety,
szybko zniknął.
- Nie kochasz mnie, nie możesz mnie kochać. Nie powinienem był tu przychodzić, przepraszam, zapomnij o mnie.
O
nie. Nie po tym wszystkim. Bałam się tego, co będzie dalej, ale nie
mogłam go znów stracić. Nie mogłabym żyć ze świadomością, że Zayn żyje, a
ja tak łatwo pozwoliłam mu odejść.
- Nie, nie odejdziesz teraz. Ja muszę cię mieć. Nie zostawisz mnie drugi raz, Zayn.
Widocznie
dostrzegł desperację w moich oczach, bo szybko się poddał. Wciąż byłam
uparta i nikt nie wiedział o tym lepiej niż ten chłopak.
-
Nie mogłem pozwolić, żeby cię dopadli. Oni nie chcieli ciebie, tylko
mnie, ale skoro wiedzieli jak bardzo cie kocham, chcieli wziąć też
ciebie.
Słuchając jego opowieści niemal uśmiecham się widząc, jak jego wargi układają się w słowa "kocham cię".
Chciałam go nawet nagrać, żeby móc zasypiać przy jego melodycznym głosie.
- Cały czas próbowałem jakoś się z nimi dogadać no i w końcu, tak można powiedzieć, poszliśmy na układ, że...
Dźwięk
mojego telefonu sprawił, że poderwałam się z miejsca i jęknęłam, widząc
na ekranie imię mojego chłopaka. Czy...to w porządku, że wolałam
siedzieć na podłodze z Zaynem niż przebywać z Alexem?
- Jest szósta nad ranem...musisz iść, Alex pewnie już jest w drodze.
- Co?
- Właśnie to, Zayn.
Obojętność wróciła na moją twarz, chociaż ból dosłownie rozsadzał mnie od środka.
Nie
mogłam tak po prostu zapomnieć o Alexie, skoro tylko Malik wrócił.
Wiem, że to popieprzone, ale powinien zrozumieć swoje błędy.
Tak, tak właśnie okłamałam samą siebie.
Malik wyszedł przez okno i zniknął w rogu ulicy.
Miałam
ochotę rzucić się na łóżko i krzyczeć, ale nie mogłam sobie na to
pozwolić wiedząc, że mój chłopak zaraz ma się pojawić.
Na
szczęście wcześniej wysłałam mu adres, bo nie miałam siły na rozmowę
przez telefon. Musiałam jakoś ogarnąć chaos panujący w mojej głowie.
-
Ej młoda, mam podjechać po twojego kochasia na lotnisko? - w drzwiach
mojego pokoju stanął zaspany Matthew w samych dresach. Podskoczyłam na
miejscu i odrzuciłam od siebie obrazy klęczącego przede mną Zayna.
- Emmm, nie... zaraz tutaj będzie.
-
O cholerka, szybki koleś. Idziesz na dół? Widzę, że oboje już nie
zaśniemy. - zachęcił mnie gestem ręki i odszedł. Wzruszyłam ramionami i
zbiegłam za nim, żeby zasiąść na kanapie i oczekiwać.
- Maddie! -
zawołał ściszonym głosem blondyn, kiedy mnie zobaczył. Objął mnie, a ja
wciąż wyobrażałam sobie, że to Zayn. Lecz Alex pachniał całkowicie
inaczej. Był chudszy i w ogóle, w żadnym stopniu nie przypominał brązowookiego.
Matt chrząknął, na co wywróciłam oczami. Tatusiek się znalazł.
- Jestem Alex. - mój chłopak uścisnął dłoń mojego szwagra, wciąż trzymając mnie drugą ręką.
Mężczyźni
zamienili kilka słów i szybko znaleźliśmy się w moim pokoju sam na sam. Ramiona
blondyna okazały się dla mnie ukojeniem. Zasnęłam mocno przylegając do
jego torsu i śniłam o brązowych oczach, które pierwszy raz od dwóch lat
zobaczyłam w oknie mojego starego pokoju.
- Ej, młodzi! Wstawać!
- Zamknij się, dopiero zasnęli!
- Zaraz z tego dzieci będą. Widzisz, jak go oplotła? Toż to prawie seks.
- Jesteś głupi.
Kate
i jej narzeczony stali w drzwiach i bili się poduszkami. Podniosłam się
w miarę możliwości i zdjęłam rękę Alexa ze swojej talii.
- Won mi
stąd, mój chłopak chciałby się wyspać! Kate, jak ty go wychowałaś? -
zrobiłam dramatyczną minę i zeszłam z łóżka, wypychając ich na korytarz -
która godzina?
- Piętnasta, a o szesnastej przyjeżdża Harry i reszta. - odparła szeroko uśmiechnięta blondynka.
Może i cieszyłabym się z tej wiadomości gdyby nie fakt, że mieliśmy tylko godzinę do ogarnięcia się, a
moja
maska, którą wczoraj przybrałam zaczynała się powoli kruszyć i
obawiałam się, czy wytrzyma spotkanie z ludźmi którzy mnie tak perfidnie
okłamywali, widząc, jak umieram na ich oczach.
Oni wszyscy wiedzieli, że ta "śmierć" to tylko przykrywka żeby mnie "chronić". Kurwa, gówno prawda.
_________________________________________________________________
Ja wiem, że krótki, wiem, że może jakiś taki nijaki ale dzieje się w piizduuuuu.
Płakałam jak pisałam.
A co do komentarzy. Pod ostatnim rozdziałem udało się wbić te pięć komentarzy, więc da się? Da się. Jeśli w dalszym ciągu nie przekonacie się do komentowania to przykro mi, ale będę robić tak jak pod poprzednim rozdziałem, bo wiem, że jest was tu trochę, a nie komentujecie.
Dobranoc, kochani.
Supeeeeeer.... jesteś mega.... Zayn niech będzie z Madelein błagam... chciałabym zobaczyć reakcję reszty jak sie dowiedzą ze Madelein wie że Zayn żyje... pozdrawiam Lena.b
OdpowiedzUsuńOMG !!! On na prawdę żyje ! Był u niej ! Kocha ją !
OdpowiedzUsuńOni byli w jakimś gangu ?