poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdział 7

 5 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ

*Madeleine*
- Powiesz mi czemu się tak denerwujesz? To chyba ja powinienem się martwić o to, czy twoi przyjaciele mnie polubią. - szepnął mi do ucha, zakładając za nie niesforny kosmyk.
To prawda, byłam cholernie zdenerwowana, a Alex oczywiście musiał to zauważyć.
- Nie wiem, tak jakoś. Nie martw się. - uśmiechnęłam się najbardziej szczerze jak to było możliwe w moim chorym położeniu.
Zaraz mieli pojawić się ci ludzie, którzy mieli swój wkład w tej mojej małej śmierci.
Tak mnie okłamywali.
Wiedzieli, że mój Zayn żyje, a jednak woleli to zataić. Tak było lepiej.
Nie, tak nie było lepiej. To był koszmar, moja tragedia, jak mogłoby być lepiej?
Teraz też nie jest dobrze. Nie wiem, nie mam pojęcia co mogę zrobić. Malik sam powiedział, że znów odchodzi. Chyba.
Już sama nie wiem czy cokolwiek z tego zrozumiałam.
Ale ja go kocham...zawsze będę. Do utraty sił, do ostatniego tchu i ostatniej kropli krwi będę tak cholernie mocno kochać mojego badboy'a.
Mam chłopaka, z którym planuję przyszłość. Czy mogłabym tak po prostu odejść do Zayna? Nie.
Nie, nie, nie. To on mnie oszukał i to on powinien cierpieć i się zamartwiać.
- No czeeeeeeeść! - Leslie z Harrym tanecznym krokiem wpadli do salonu, a blondyn zaczął się śmiać.
Po chwili zaczęli się sobie przedstawiać, a mój chłopak wciąż zerkał na mnie kątem oka. Widziałam, że polubił tych ludzi.
W końcu zajęli swoje miejsca, Kate przygotowała stół, a Matt przyniósł alkohol.
Zauważyłam niepokojące spojrzenia skupiające się właśnie na mnie, ale nie interesowało mnie to. Nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć i udawać, że jest dobrze.
Nie, cholera, nie było dobrze. Do tej pory świetnie ukrywali przede mną ten cały spisek, ale ja już znam prawdę, halo!
- Mała, co z tobą? - Joseph uklęknął przy mnie, a Alex pogładził mnie po ramieniu.
Wszyscy perfidnie wgapiali się we mnie, oczekując odpowiedzi.
Zerwałam się na równe nogi i wpół zgięta pobiegłam do łazienki, gdzie pochyliłam się nad sedesem i po prostu zaczęłam wymiotować. Z nerwów, przemęczenia - sama nie wiem.
Leslie natychmiast stanęła za mną i przytrzymywała mi włosy, ale gdy tylko złapałam oddech krzyknęłam, żeby wszyscy stąd spadali.
W tamtym momencie jedynym wybawieniem mogła być rozmowa z pierdolonym kłamcą i oszustem, który już od kilku lat przetrzymywał moje skradzione serce pod kluczem.
- Maddie, martwimy się o ciebie! Co się dzieje? - delikatne pukanie do drzwi rozległo się w małym pomieszczeniu. Siedziałam w tej jebanej łazience już drugą godzinę.
Wiedziałam, że wystarczy jedno zdanie by zrozumieli.
- Znam prawdę.
Kolejny raz mój żołądek wywinął fikołka i zmusił mnie do pochylenia się nad ubikacją. 

_______________________________________________________________________

Wiem, że krótki ale już tłumaczę. Jutro napiszę kolejny rozdział więc jeśli sprężycie się z komentarzami to dodam go w tym tygodniu. Dobranoc.

5 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny! Dziś trafiłam na bloga i zamiast siedzieć i się uczyć nadrabiałam rozdziały! Bosko! Intrygująco! Po prostu cudownie!
    Nie mogę doczekać się dalszych losów bohaterów.
    Liczę na to, że wkrótce pojawi się kolejny rozdział. :)
    Życzę mnóstwo weny.
    Edyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo... duper rozdział... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. *super
    sorki za literówkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń